poniedziałek, 9 marca 2015

Chapter 2

♥Louis P.O.V
-Ona wiele przeżyła, ale po co mam ci mówić? Jakbym tak robiła z każdym napotkanym człowiekiem to raczej każdy by to wiedział..- odparła bawiąc się palcami. Mówiąc do mnie nie traciła kontaktu wzrokowego ze mną.
- Nie wnikamy. Przejdź do rzeczy czarna.- mruknął Harry. Widać było, że jest poirytowany.
- Spierdalaj.- fuknęła na niego przewracając oczami.- Chodzi o to, że po prostu oceniacie ludzi po zachowaniu, a nie powinniście, ona ma problemy... poważne problemy, a teraz wybaczcie, ale muszę już iść..- pomachała rękę i się oddaliła, a ja za nią. Momentalnie postawiłem naczynie na stoliku i zszedłem z kanapy. Chłopaki tylko przewrócili oczami i zajęli się naprawdę ''ciekawą'' rozmową. Przy drzwiach złapałem ją za ramie i obróciłem, Była niższa prawię o głowę. Wykrzywiła się.
- Czego chcesz?- zapytała.
-  Przeprosić twoją koleżankę.- odpowiedziałem otwierając drzwi i puszczając ją przed sobą.
- Uprzedzam jest bardzo nieśmiała...
- Jak ją poznałem było na odwrót.

- Musiałeś ją wkurzyć.- przeszła na drugą stronę ulicy. Jej buty odbijały się od ziemi echem.
Po kilku minutach znaleźliśmy się obok ławki na, której siedziała dziewczyna.
- Cześć słonko.- przywitała ją tuląc Destine.
- Hej..- cichutko odparła Nelly.
- Przyprowadziłam winnego za twoje kolano...- mruknęła patrząc na mnie.
- Tak..- zacząłem.
- To może idźcie pod zadaszenie, a ja zrobię zakupy. Mogę?- zapytała Dest.
- Tak, pewnie.- potaknąłem. Dziewczyna oddalił się, a ja zostałem z niewidomą .
- Pomóc ci?- dopytałem się.
- Dam radę- szepnęła. Ostrożnie wstała z drewnianego siedzenia i poszła na przód, jednak nie przewidziała, że napotka na swojej drodze gałąź. Potknęła się na niej, ale ja dość szybko zareagowałem i dziewczyna nie musiała całować ziemi.
- Dziękuje.- zaczerwieniła się.
- Pozwól, że poprowadzę..
Złapałem ją za rękę i podążałem do altanki na samym końcu parku. Jej włosy były całe mokre i opadały na chude ramiona.
- Uważaj są cztery schodki-poinformowałem. Nelly ostrożnie weszła po nich i usiadła w kącie, a ja obok niej.
- Przepraszam za to jak się zachowałem...- niepewnie zacząłem.
- Nic się nie stało, ja również nie zbyt umiem chodzić...- znowu zaczerwieniła się.
- Ja normalnie taki nie jestem....- tłumaczyłem się.
- Wierzę na słowo.- uśmiechnęła się.
- Jestem Louis.- podałem jej rękę prawie pod sam nos.
-Nelly.
- Jak długo znasz Destine?
- Już będzie jakieś dwa lata... A ty?
- Od mniej więcej dwudziestu minut.- parsknąłem śmiechem.
- Ona ma to w sobie, jest taka urocza.. Z jej opowieści wiem, że ubiera się na czarno...- Pierwszy raz się zaśmiała.
- Osobowość to ona ma.- gdy wypowiedziałem te słowa nastała cisza. No może niezupełna, ale cisza. Duże krople wody spływały po jej policzkach czy ramionach. Właśnie teraz ujrzałem jaka jest piękna. W jednej chwili zaczęła się trząść. Pospiesznie ściągnąłem cienką kurtkę i założyłem na nią. Pod wpływem mojego dotyku ta aż zadrżała. Nie żeby tak normalnie tylko tak jakby ze strachu. Gwałtownie się odsunęła, a z oczu popłynęły jej łzy. Próbowała je ukryć, ale ja i tak to widziałem. W końcu poddała się i zdjęła okulary, a ja zobaczyłem błękitne jak ocean oczy. Trudno pomyśleć, że jest niewidoma.
- Przepraszam.- spuściła głowę ,a  twarz zakryła drobnymi dłońmi.
- To chyba ja przepraszam.- zdesperowany położyłem rękę na bladym policzku brunetki. Znowu zadrżała, ale już bardziej się nie odsunęła.              
- Boisz się mnie?- zadałem pytanie. Ta pokiwała przecząco i spuściła głowę, ale była widać, że się boi.- Powiedz prawdę, ja nie gryzę.- Tym razem przytaknęła.
- Nie powinienem...- teraz to ja się odsunąłem.
- Nie szkodzi.
- Czym się interesujesz?- po chwili ciszy przełamałem ją.
- Lubie malować...- znowu wypowiedziała słowa szeptem. Szeptem. Jakby była aniołem, bladym aniołem. Czarne włosy, blada cera i te naturalnie czerwone usta... - A ty?- dodała ''patrząc'' w przestrzeń.
- Śpiewam.- odparłem obserwując każdy, nawet najmniejszy jej ruch.
- A może...- otworzyła usta i nagle zaprzestała mówić.
- Coś chciałaś powiedzieć?- dopytałem.
- Nie, nie. Już nic.- jej blada policzki pokryła intensywna czerwień.
- Dokończ.- moje słowa zabrzmiały trochę nerwowo.- Proszę- dodałem, aby nie przestraszyła się.
- Może coś zaśpiewasz?- dokończyła.
- Jeżeli się uśmiechniesz to oczywiście, ale ostrzegam mój głos jest okropny.
- Nie taki jak mój.- na jej twarz wkradł się uśmiech.
(Składanka)
- To było piękne, cudowne, wspaniałe.- mówiła z szczerym zachwytem mrużąc oczy.

- Powiedzmy..
- To nie jedna piosenka. Prawda?- zauważyła.
- Nie znam całej piosenki, dlatego zaśpiewałem kilka swoich zwrotek.
- No tak.- znowu się zarumieniła.
- Nelly już jestem.- właśnie w tej chwili podeszła do nas Destine.
- Widzę, że spore zakupy.- wskazałem na dwie duże torby wypełnione po same brzegi produktami spożywczymi.
- Zakupy robię dwa razy w tygodniu, więc muszą nam wystarczyć na kilka dni.- odpowiedziała.
- Daleko mieszkacie?- zapytałem.
- Kilka minut drogi.- odparła zdyszana dziewczyna.
- Podwiózł bym was, ale piłem... mogę za to pomóc nieść.- mruknąłem wstając.
- Nie musisz. Zresztą koledzy czekają.- poirytowana dziewczyna wzięła za rękę Nelly i pomogła jej wstać.
- To sobie poczekają jeszcze.- powiedziałem.
- Jeżeli chcesz to chodź, ale za zmęczone nogi gwiazdy nie odpowiadamy. Prawda Nella?- zapytała Destine Nelly.
- Tak.- odezwała się wreszcie. Oddała mi kurtkę lekko się uśmiechając do siebie. Założyła okulary i dokładnie rękami badała teren. Po wyjściu z altany podążaliśmy ubłoconym chodnikiem w stronę mieszkania dziewczyn. Rozmawiałem z Destine na różne tematy. W sumie za wcześnie ją oceniłem. Jest miła, a wygląd nie ma nic z tym wspólnego.















Deszcz tylko trochę utrudniał nam drogę. Nelly to chyba nawet się podobał.
Po kilku minutowym spacerze stanęliśmy pod niezbyt ładnymi drzwiami.
Cała ta kamienica mnie odrzucała. Dziewczyny mieszkały na ostatnim piętrze, a dach przeciekał. Ogrzewanie raczej nie działało, a smród powodował ból głowy. Zdezorientowany popatrzyłem na Destine, która przepuściła w drzwiach Nelly. Dest szepnęła coś na ucho drugiej dziewczynie i pospiesznie zamknęła drzwi.
- To nie są warunki do życia.- odparłem kręcą głową.
- Jesteś bogaty, twoje buty są droższe od mojej wypłaty...Nie stać nas na luksusy..
- Mogę wam pomóc...
- Pieniężnie? Nie chcemy być w centrum uwagi, nawet nas nie znasz...
- Pozwól mi chociaż odwiedzać Nelly..- prosiłem
- Rób to kiedy chcesz, ale wiedz, że ona nie jest tanią zabawką z lumpeksu.. Zbyt wiele przeszła. Ty masz wszystko, wille z basenem, ciuchy warte pół miliona..- tłumaczyła. Jej głos z każdą chwilą zmieniał barwę.
- Uwierz, że nie mam wszystkiego.. Po co mam ci się żalić. Powiem ci jedno, nie mam aż tak złego serca, żeby zranić tak delikatną dziewczynę.- odparłem i po prostu wyszedłem.
                                                                   
                                                                                ♥
Szedłem powoli ulicami Londynu, gdy nagle przystanąłem i usiadłem na ławce. Tak na samym deszczu. Lodowate krople deszczu spływały po moich  wystylizowanych włosach. Od pewnego czasu zdałem sobie sprawę, że tak naprawdę nie jestem sobą i nigdy nie byłem. Może brak wsparcia i zbyt wielki nacisk ma jakieś znaczenie? Chyba ma. 
Wiem jedno... Ta pozornie nieśmiała dziewczyna wywróci moje życie do góry nogami. 

"Nie ważne kim jesteś, ważne jakim człowiekiem jesteś"
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej kochani!
Wielki powrót... Tsa.
No więc tak:
Bardzo was przepraszam.
Pisalam już powód mojej nieobecności... 
Powiem tylko, że zapraszam do czytania<3

1 komentarz:

  1. Tak dużo deeeszczu <3
    Jest super, akcja się rozwija... :)
    Pozdrawiam i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń